|
|
|
Darek Malejonek, lider Houk, opowiada o nowej płycie zespołu - "Extra Pan"
Wywiad zaczerpnięty z serweru 30 ton
Graniem w Houku chciałeś się odciąć od tego, co robiłeś w Moskwie, Izraelu
czy Armii?
- Nie. To była naturalna droga. Houk powstał jako wynik spotkania się pewnej
grupy ludzi. Wszyscy w zespole wyrośli z pnia punkowego czy też reggae'owego.
Akurat współpraca tych osobowości miała wpływ na to, że powstała taka właśnie
muzyka. Większość tekstów zawsze była moja, muzyka też, ale aranżacje zawsze
robiliśmy wspólne. Przez lata udało nam się zachować swój styl. Myślę sobie, że
najnowszy album jest bardziej "houkowy" niż "Generation X".
Nowy album wydaliście w dużym koncernie. Bez obaw?
- Najpierw nową płytę chcieliśmy wydać sami, ale po przeanalizowaniu spraw
finansowych okazało się to niemożliwe. Zgłosił się Pomaton. Jedna z osób w tej
firmie jest wielkim fanem Houka. Tutaj jest lepsze zrozumienie dla specyfiki
naszej grupy niż to miało miejsce w przypadku poprzedniego wydawcy. Firma
Pomaton nie będzie nas lansować według popowego scenariusza. Gramy ostrą
odmianę rocka, która teraz na rynku jest prawie niewidoczna. Nie ma jej też w
mediach. Przez to wiele znanych zespołów się porozpadało, zawiesiło działalność
lub działa w głębokim podziemiu. Dla mnie najważniejsze jest trzymać stały kurs.
Sukcesem Houka jest to, że nadal trwa. W jakiś czas po naszym powstaniu pojawiło
się kilka podobnych grup. Zaczęły odnosić sukcesy, ale wkrótce potem rozpadły
się. Tymczasem my istniejemy dalej. Mamy sporo fanów koncertowych. To jest dla
mnie wielki sukces. Dalej chcemy grać bez podejmowania prób wchodzenia w jakąś
modę. Teraz różni dziennikarze zaliczają nas do rocka chrześcijańskiego.
Tymczasem w Houku nie grają tylko chrześcijanie.
Dzisiaj, kiedy słucham nowego albumu to myślę sobie, że może ta kilkuletnia
przerwa wydawnicza dobrze Wam zrobiła.
- Na pewno jest to bardzo przemyślany materiał. Nagraliśmy dokładnie to, co
chcieliśmy pokazać słuchaczom. Mam nadziej, że się nie zawiodą. W moim odczuciu
płyta utrzymuje ciągłość ze starym Houkiem. Pojawiło się też kilka nowych
pomysłów. Myślę, że widać jak się rozwijamy. Następna płyta, którą mamy w
planach będzie jeszcze inna, ale na razie nie chcę zdradzać szczegółów.
Informacja dołączona do płyty donosi o Twoim spotkaniu z rosyjskim lotnikiem,
ofiarą doświadczeń genetycznych. Gdzie i jak doszło do tego spotkania?
- Właściwie on był poddawany różnym eksperymentom medycznym. Skontaktowałem się
z nim przez znajomych. To jest sprawa o której nie za wiele mogę mówić, bo
okazuje się, że ten człowiek się ukrywa. On dał mi rysunek lotnika (patrz
okładka płyty - przyp .kk), który na czapce miał czerwoną gwiazdę. Symbolizował
on kondycję armii rosyjskiej. Jakoś mi się to skojarzyło, kiedy usłyszałem jak
po czesku mówi się Superman ("Extra Pan" - przyp. kk). Utwór tytułowy to jest
taki protest-song przeciwko eksperymentom genetycznym, klonowaniu, itp. Z radia
nagrałem sobie czeski zwrot: "genetyczni modyfikowani organizmy". Otwiera on
cały kawałek. Dzięki temu nastrój tego numeru nie jest grobowy, ale wesoły.
Pierwszą płytę, z bardzo dobrym efektem, nagrywaliście na setkę w studio.
Teraz też tak było?
- Prawie tak. Tylko perkusja była zgrywana w innych pomieszczeniach.
W latach 80. walczyłeś z systemem. Teraz śpiewacie o nowym systemie. Zatem
jest on niezniszczalny. Można tylko bronić się przed indoktrynacją. Jaki jest
najlepszy sposób?
- Każdy musi znaleźć swoją drogę wyzwolenia. Dla mnie jest nią Bóg. Prawda,
którą się zna o świecie i systemie wyzwala. Jeżeli człowiek się nawraca to
przestaje się czegokolwiek bać, np. śmierci, bo przecież jest życie wieczne.
Wszyscy jesteśmy braćmi i dziećmi jednego Boga. On nas kocha takimi, jakimi
jesteśmy. Teraz młodzi ludzie są bardzo sfrustrowani i czują się niekochani,
odrzuceni. Chcemy pokazać, że w oczach Boga każdy jest bardzo ważny i jest w tym
wszystkim jakaś nadzieja.
Krzysztof Kowalewicz
|
|